Rdest plamisty, zielnik i fotoblog

Gdy jestem na spacerze, lubię wiedzieć, co mam przed oczyma, nad głową, pod stopami. Sprawdzam jak się nazywają napotkane rośliny czy robaczki, nawet najmniejsze. Co lubią, czym się odznaczają, gdzie jeszcze można je spotkać? Mam kieszonkowy przewodnik. Do każdego gatunku jest tam jeden obrazek i opis. Czasem więc muszę poszperać dalej, no bo taki botanik ze mnie, że np. "liście podwójnie klapowane" niewiele mi mówią. W związku z tym odkrycie tego lata:
"Chwile zachwycone" - fotoblog Aniki.  Piękne zdjęcia roślin i owadów do zachwycania się! Notki informacyjne do edukowania się! No i dużo różnych ujęć znacząco ułatwiających identyfikację! Gorąco polecam!!! Nawet jeśli nie jest się fanem przyrody, te fotografie na pewno umilą nadchodzący czas, zimowy, trochę mroczny... 
"Mój pierwszy zielnik",  Maja Graniszewska, wyd. Multico



Córka dostała na urodziny książkę-zielnik. Można takowy zrobić samemu, ale tu dodatkowo mamy przystępne informacje o roślinach, 
a zabawa polega na odnalezieniu prezentowanych okazów, zasuszeniu i wklejeniu na odpowiedniej stronie. Coś jak uzupełnianie albumów naklejkami z wizerunkiem bohaterów bajek, lecz jakiż walor edukacyjny!!! Polecany wyżej fotoblog i tym razem pomógł nam w poszukiwaniach. (W książce są ilustracje rysunkowe, bardzo ładne, ale nie ma to jak zdjęcia:)
Ten chwast znalazłam pieląc fasolowe grządki, a jeszcze przy poziomkach jeden rósł. Kwiaty podpowiadały, że to rdest. Jest rdest wężownik - jego kłącza ponoć farbują na czerwono, a liście na żółto! Ale on tu nie rośnie. Jest rdest ptasi. Tego w bród, zarasta chodniki, ale czy można nim farbować? Można, znalazłam informacje na blogu rekonstrukcyjnym u Owki - klik
A ten "mój" to rdest plamisty, plamy na liściach wyróżniają gatunek. 
Natargałam z pola więcej tego zielska, a nuż, widelec, jakiś kolor się wyciśnie ?
Posiekałam na mniejsze kawałki, zalałam wodą w garnku i dalej postąpiłam zgodnie z procedurą opisaną przy nagietkach. Do ufarbowania miałam bawełnę.


Zrobiłam zdjęcia w słońcu i w cieniu. Kolor rzeczywisty jest wypadkową tych dwóch wariantów. Wyszedł o ton, półtora ciemniejszy niż ten z nagietków. 
Tu ważna uwaga - w jednym i drugim przypadku nie dopilnowałam podgrzewania i w garnku zawrzało. Wtedy rozkłada się chlorofil. Barwy mogą wyjść inne :0

Komentarze

  1. Dużo przydatnych informacji zawarłaś w tym poście, dziękuję ;)
    Farbować roślinkami nie próbowałam a może czas się zainteresować tzw. chwastami... Z "naturalnych barwników" stosowałam tylko zepsute soki i kompoty na włóczkę niewiadomego składu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, te zepsute soki i kompoty brzmią ciekawie! Jak na włóczce wyszło? Może przy kolejnych porządkach w spiżarni wypróbuję :-)
      Dzięki za odwiedziny, pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Wyszło całkiem nie najgorzej biorąc pod uwagę nie znany skład włóczki i brak utrwalacza ;) jakieś blade fiolety i róże. Kiedyś miałam plan wypróbować sok z buraka i mocną herbatę ale jakoś póki co nie było okazji ;)

      Usuń
  2. Nie wiedziałam, że rdestem można farbować. Ja go używam bardziej kosmetycznie, do kąpieli. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i kolejna inspiracja - kąpielowa. Wielkie dzięki za nią!
      Pozdrowionka!

      Usuń
  3. Też uwielbiam "Chwile zachwycone"! Wpadłem przypadkiem, bo szukałem rośliny, którą sfotografowałem, a na "Chwilach" oczywiście była ♥
    Na roślinne farbowanie jeszcze się nie skusiłem, w Warszawie mało łąk, ale kto wie? Może kiedyś? :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach te "Chwile" i chwile! (kolorowe jak motyle). Łapmy, póki nie odlecą.
    Co do deficytu łąk w stolicy - jednodniowy wypad za miasto powinien załatwić sprawę ;-)) Zabawa w barwiarstwo - przednia i pouczająca, polecam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze są sposobem komunikacji z czytelnikami i zawsze bardzo mnie cieszą !!! Uprzedzam jednak, że komentarze zawierające linki, reklamy i autopromocje będą usuwane.