Farbowanie korą dębu
W rodzinnych stronach, nad rzeką Ner. Pamiętam ją z dzieciństwa jako cuchnącą, szaro-brązową breję. Ner to był synonim smrodu, szlamu, nieczystości ('śmierdzisz jak Ner' - tak się przezywaliśmy). Łódzki przemysł włókniarski zatruwał powietrze i wodę. Po transformacji ustrojowej przemysł wymarł, miasto i jego mieszkańcy musieli określić się na nowo, ale na dalszą metę okazało się to zbawienne dla przyrody. Rzeka jest czysta, a w okoliczne strugi wprowadziły się bobry! Teraz z moimi dziećmi tropimy ślady ich działalności, przy okazji słuchając pieśni godowych kumaka nizinnego i polując z aparatem fotograficznym na umykającego zaskrońca. By zobaczyć dzielnych budowniczych w akcji, trzeba by przyczaić się na dłużej w jakimś szałasie. Zwykle więc oglądamy kolejne powalone drzewa, pełne wiórów tartaki czy nabrzeżne nory.
Z niedowierzaniem oglądałam kolejne fazy obróbki drewna. Nie jakichś tam młodych, dębowych witek. Drewna, które przecież należy do twardego, dumnego, długowiecznego króla drzew! Obwód pnia - minimum 80 cm!
(w przybliżeniu):
- 48 h - moczenie kory
- 2 h - podgrzewanie kory
- 15 min. - odcedzenie kory i zaprawienie kąpieli barwiącej ałunem
- 1 h - podgrzewanie włókien w kąpieli barwiącej
- 12 h - moczenie włókien w kąpieli
- 7 h - suszenie w przewiewnym cieniu (naturalnie barwione - zawsze w cieniu!)
Stan wyjściowy |
Ufarbowane korą dębu |
Jak pięknie! :-) Nadrzeczne chaszcze to zawsze moje ulubione chaszcze! Pamiętam jak pierwszy raz w życiu zobaczyłem bobra nad Narwią, o jaka to była radość! Maszerował sobie dziarsko :-D ale pora była późna, więc na zdjęcia szansa zerowa.
OdpowiedzUsuńNo i farbowanie wyszło super! Wełna miodowa i piękna :-) Masz już pomysł na udziergi?
Wyobrażam sobie tę radość z zobaczenia zwierzaka :) Eksploracja w chaszczach zawsze jakąś niespodziankę niesie ;)))
UsuńPomysł na udzierg się wykluwa - to będzie jakieś opus-magnum ;)
Czekam niecierpliwie! :-D
UsuńHalo,hal, czyżbyś była z mojego miasta nad niegdyś kolorowa Dobrzynką? Czy tylko na rynek tu po wełnę przyjeżdżasz???
OdpowiedzUsuńFarbowanie wyszło super, zdjęcia chaszczy też, zapach Netu pamiętam z dzieciństwa, później jakoś już chyba tylko przejazdem byłam w nadrzecznej okolicy, chyba czas się kiedyś przejachac na wycieczkę obejrzeć bobry ;)
Pozdrawiam
Halo, hal! Wysłałam Ci maila w sprawie miasta nad Dobrzynką :)))
UsuńDzięki za koment! Pozdrawiam!
I jeszcze tylko chciałam dopisać że bardzo mi się uzyskany na wełnie kolor podoba. A o zastosowaniu naparu z kory dębu słyszałam dotąd tylko jako płukance na przetuszczające się włosy ;)
OdpowiedzUsuńDzięki, choć na zdjęciu kolor tak fajnie wyszedł :) Płukanka na włosy - warto pamiętać. Można też jajka na Wielkanoc pofarbować ;)
UsuńPięknie tam u Ciebie:- ) Czas spędzony na spacerach i przy farbowaniu (dobrze że zrobiłaś specyfikację całego procesu) wspaniale zaowocował. Zachwycające jest to światło w wełnie, ten bursztyn i miód, ach! I jeszcze koniak😊 Stanę jednak w obronie bawełny, owszem nie błyszczy przy tej wełnie, ale kolor wyszedł bardzo ciekawy, taki szlachetny, nie nazwałabym go zwyczajnym beżem.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam, plenerowo, majowo, cudna pora zwłaszcza dla ludzi zaprzyjaźnionych z przyrodą😊
Dziękuję za wszystkie miłe słowa, jak miód z koniaczkiem spływające na serce. I za obronę bawełny, mimo wszystko :)) Tak, pora roku idealna do przyrodniczych obserwacji, odkryć i zachwyceń. Życzę Ci jak najwięcej takich chwil !!!
UsuńOch! Piękne wyszło!!! Na początku nie rozumiałam, dlaczego chcesz podziękować bobrom, ale w miarę czytania pojęłam :) Czyli - bobry inspiracją i motywacją!
OdpowiedzUsuńCzyli zadziałał redakcyjny haczyk, wymuszający przeczytanie posta od deski do deski, miast tylko przebiec wzrokiem po fotkach ;-))
UsuńChoć akurat na Ciebie go nie zastawiałam, jesteś super czytelnikim. Dziękuję Asiu za odwiedziny, bo kiedy to następuje, wiem, że czujesz się dobrze.
Pozdrawiam cieplutko :)))
Efekt koncowy piekny! Jak juz mnie, antyfanowi wszelakich odcieni brązu i beżu, się podoba... Pozdrawiam Pchła K 😊
OdpowiedzUsuńPs. Ale świat jest mały. 😉 Olę z "Dzikie barwy" pamiętam z czasów liceum. Kiedy to było... 🤭 Niedawno rzecz jasna 😉
Jeśli antyfanowi się podoba, to już nie lada komplement :)) Dzięki!
Usuńp.s. Przy tej publikacji wychodzi już drugi raz, jak świat jest mały! (Wcześniej się odnalazłyśmy z Antarcytową jako sąsiadeczki:)
wełna w super kolorze, ale mam pytanie- dalej gryzie? farbowałam kiedyś zwykłą farbką do wełny i dalej była "cierpka" :)Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWełna gryzie tak samo, tu się nic się nie zmieniło po farbowaniu. Nie wyczuwam jednak pod palcami, aby się bardziej cierpka stała. Ja i tak ją przeznaczę na coś nie bezpośrednio na ciało (typu czapka czy szalik), więc mi nie przeszkadza. Pod postem 'Slow life' pojawiły się porady o płukaniu wełny w odżywkach do włosów i ponoć wtedy mniej gryzie. Ale tej, farbowanej naturalnie, boję się jakąkolwiek chemią potraktować. Pozdrawiam serdecznie!
UsuńBardzo fajny efekt
OdpowiedzUsuńDzięki :)))
UsuńPierwsze słyszę o takiej metodzie farbowania tkanin, ale efekt bardzo mi się podoba, ciekawy kolor udało Ci się uzyskać :D
OdpowiedzUsuńDziękuję Melka!
UsuńA metoda farbowania naturalnymi składnikami jest znana ludzkości od tysiącleci, kiedyś nic innego nie było przecież :))) Fajnie, żeby temat wychodził szerzej, po za grupki zapaleńców, rekonstruktorów historycznych czy zielarzy. Pozdrawiam!
Cóż za determinacja! Ja jestem w gorącej wodzie kąpana i chyba nie zabrałabym się za tak długotrwały proces barwienia.
OdpowiedzUsuńPodziwiam cierpliwość i efekt farbowania. Duży plus za podejście EKO!
Nie chciałabym przeżyć bliskiego spotkania z bobrzymi zębami;-)
P.S. Mnie kora dębu kojarzy się z nasiadówkami w celu przyspieszenia gojenia się poporodowych ran. Nie stosowałam i nie wiem czy coś w tym jest, ale takie ludowe mądrości utkwiły mi w głowie;-)
Rozumiem, zwykle też się nie mogę doczekać efektów. Tym razem nie odczułam dłużyzny procesu, bo miałam inne sprawy w międzyczasie, a ta włóczka nie jest mi na cito potrzebna. Rozkoszowałam się eksperymentem. Z bobrzymi zębami też nie chciałabym się spotkać. Jakie to muszą być siekierki?! Brrr ;)
UsuńZ porad położnych - mnie radziły kąpiel niemowlaka w naparze z dębowej kory, w razie potówek i problemów skórnych. (Nasiadówki zaś z rumianku ;-)
Nie wiedziałam, że taki sposób można barwić materiał. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny na blogu i komentarz :))
UsuńWalor edukacyjny postu dostrzegam więc i się cieszę dodatkowo :)))
uooo nie wiedziałam, że się tak da ;D
OdpowiedzUsuńDa się. Zachęcam do własnych eksperymentów w temacie :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń