Jaki kolor ma skrzyp polny?
A jakiego koloru będzie ufarbowana nim wełna? Ano - sprawdźmy.
Wykorzystałam jedynie ułamek bogatego zbioru, więcej nie zmieściło się do 6-litrowego garnka (póki co, największy, jakim dysponuję). I tak było tego ponad 500 g, na 100 g włóczki. Byłam zatem spokojna co do nasycenia koloru - wykorzystując surowe ziele, potrzeba go minimum 3 razy tyle, co włókna. Przed zalaniem wodą gałązki skrzypu oczywiście połamałam, a dłonie zabarwiły mi się na zielono. Ale to tylko chlorofil. Kolor, który miał się utrwalić na wełnie, pochodził z innych substancji, ukrytych wewnątrz rośliny, dostępnych po przeprowadzeniu całego długiego procesu macerowania, podgrzewania i moczenia z włóknem.
Śliczność! Gratulacje! Farbowanie jest super! :-D
OdpowiedzUsuńDzięki! O tak, farbowanie jest super. :-D
UsuńLubię czytać Twoje opowieści o farbowaniu :). Nie znam się na tym procesie, na zasobów przyrodniczych do barwienia, dlatego zawsze jest to dla mnie opowieść z dreszczykiem emocji: no i co wyszło?
OdpowiedzUsuńTen budyń waniliowy wygląda pysznie :)
Dzięki Olu! Cieszę się, że 'farbowanymi historiami' udało się zainteresować kolejne osoby :))) Wbrew pozorom, to dość łatwe, też nie znałam się na tym rok temu :) Mam ściągnięte listy roślin barwiących i obserwuję, czy coś jest akurat pod ręką. Fakt - życie na wsi lub częste wypady 'w przyrodę' pomagają bardziej otworzyć się na temat. Pozdrawiam!
UsuńPrzepiękny kolor!!! Dla mnie to cytrynka - śliczna, delikatna i taka naturalna, bo z ziela. Zadziwiające, że wokół tyle barwników rośnie, a człowiek nie ma o tym pojęcia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Asiu! :))) Żałuję, że jeszcze bardziej tych dobrodziejstw zielarskich nie wykorzystuję - herbatki, sałatki, kosmetyki - dużo można! Więc chociaż te wełny koloruję.
UsuńBrawa za chęci i pracowitość <3
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za brawa :) Dodam tylko, że umiejętność delegowania zadań też była tu wykorzystana ;) (To a'propos pracowitości)
UsuńCiekawe. Patrząc na ten skrzyp spodziewałam się , że wyjdzie bardziej zielono ale ten budyń jest też do zjedzenia i nawet bym się oblizywała😋
OdpowiedzUsuńCenne odkrycie!
Dziwne to, lecz prawdziwe, że widok wełny może kulinarnie się kojarzyć ;-)))
UsuńPozdrawiam!
Znów mnie zaskoczyłaś wykorzystaniem ziół które znam do farbowania ;) kolor wyszedł niespodziewany ale bardzo ładny, letni i zaskakujaco intensywny. Czekam na kolejne farbiarskie eksperymenty, pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńTo skrzyp nas tak zaskoczył! Kolor letni, ale w zimowy sweter zostanie wrobiony i wspomnienie lata będzie ;) Pozdrawiam!
UsuńWyszedł piękny słoneczny kolor. W ogóle przygoda ze światem roślin jest fascynującą przygodą, coraz bardziej wciągającą, cudowną. Podobnie jak przygoda dziewiarska, farbując łączysz te dwa światy:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Mario! Właściwie te światy są połączone od zawsze, bo nie byłoby dziewiarstwa, gdyby nie włókna roślinne :) Słonecznego lata życzę!
UsuńOczywiście, to przecież od zawsze było połączone w naturalny sposób. Farbując zebranymi w okolicy roślinami jesteś w tym procesie jakby od środka i to jest cudne:-) Jeszcze raz powtórzę, że ten żółty, słoneczny kolor wyszedł wspaniały:-)
UsuńMiło jest dzielić z innymi dziewiarkami również przyrodnicze fascynacje :))) Gdy wypróbuję, jak się ta wełna przerabia, to następnego lata mogę zafarbować więcej i się podzielić słoneczną żółcią, ok.?
Usuń