Drutozlot 2024
Zacznę od środka, od tego momentu, gdy zmęczona straganami, upocona po obiedzie spożytym na pięterku, przysiadłam na boku, w tzw. strefie dziergania. Z powodu upału (30 st. C) miejsce w cieniu, z lekkim przeciągiem, przy otwartym oknie.
Na podłodze leży walizka. Pełna udziergów. Prac z kilku miesięcy. Wokół siedzą dziewiarki. Pochodzą z różnych stron Polski. Drutozlotowe koleżanki. Spotykają się raz do roku, w Toruniu. Przyjeżdżają na cały weekend. Oprócz wydarzenia w hali targowej, obowiązkowo spacery po starówce, kawiarenki, piernikowe zakupy. Jakże pięknie celebrują swą dziewiarską przyjaźń! Byłam tym zachwycona i zbudowana. Taka właśnie była potrzeba i przyczyna zorganizowania pierwszego Drutozlotu - żeby się spotkać. Na żywo! Ten moment doskonale oddaje ducha imprezy i jednocześnie jest kontynuacją kwestii poruszonej w poprzednim poście.
Jeszcze trzeba pochwalić się króliczkiem dla wnusi! 😍
Królik z wełenki, ma sukieneczkę,
a pod nią, z tyłu - białą kiteczkę.
Słodziak nad słodziakami!
Dłonie Kasi i manicure specjalnie na Drutozlot. 💅
Na poprzednim Drutozlocie miałam mało czasu, biegałam jak przysłowiowy pies z wywieszonym jęzorem i chwytałam sprawy w locie. Tym razem chciałam powoli cieszyć się chwilą, miejscem, ludźmi i najważniejsze były właśnie te spotkania.
Spotkanie ze osobami pełnymi pasji czyli gręplarzem Sebastianem i prządką Martą (ich profil na Facebook: Pani Prządka i Pan Gręplarz). Wiedza i doświadczenie! Mogłam zasiąść przy kołowrotku, a Marta próbowała nauczyć jego obsługi. Ooo, do tego dłuższe warsztaty zdecydowanie potrzebne. 😜 Zsynchronizować nóżkę i rączkę, wolno wyciągać nitkę z przędziwa - niełatwe zadanie. Uważam, że każda dziewiarka powinna chociaż spróbować coś uprząść, bo bez tej pracy nie ma przecież włóczki, nie ma materiału do naszych działań.
Niespodziewanym i jakże miłym było krótkie spotkanie z panią Lidią. Podeszła do mnie i powiedziała, że czyta mojego bloga! Co więcej, bardzo lubi także posty z ciekawostkami i rozkminami językowymi. To spotkanie z czytelniczką dało mi dużą dawkę energii do pisania, prowadzenia bloga oraz motywację do kontynuowania cyklu "dziewiarskich kwestii językowych". Serdecznie Cię pozdrawiam Lidio! 💗
Ach, było gadu-gadu z Moniką (profil na Insta rude druty). O jej przyjaźni z Martą, o kolorach na przykład, które uwielbia i dlaczego znów czarno-szary trend na zimę w sieciówkach? Monika prowadzi blog Creative Paruparo, zapomniałam jeszcze o tym zagadać.
Na Drutozlot weszłyśmy we trzy - dwie Małgosie i Renia. Tutaj na ściance.
A tu sesja w kultowych kapeluszach. Były 2 nowe. Przyznam - są dość ciężkie.
Pierwszą Małgosię już przedstawiałam w ostatnim poście. Druga Małgosia jest z Warszawy. Małgosie poznały się na Drutozlocie 2023. Właściwie to było już po imprezie, każda zmierzała w kierunku dworca, a spotkanie nastąpiło na nadwiślańskim moście. Zadziałała magia żółtej opaski, na której widok jedna do drugiej ośmieliła się podejść i zagaić rozmowę. Teraz obchodziły rocznicę i są już dobrze zakumplowane 😊
Żółte opaski na rękach dwóch młodych dam, spotkanych już za mostem, również szybko skróciły dystans. Pozdrawiam siostry Olgę i Różę! Jedna dzierga, druga jej na razie towarzyszy, a pierwsze oczka przerobione były pod okiem babci. Międzypokoleniowa transmisja podstawowych dziewiarskich umiejętności wciąż odbywa się tradycyjnie, w rodzinie. W ogóle to serce rośnie, bo idzie młode! Osoby w wieku moich dzieciaków, w oryginalnych, pomysłowych, samorobionych strojach - jak bluzka pajęczyna, suknia z koralikami, torba z kwadratów - też przeciskały się na stoiskach, łokieć w łokieć, ze "starą gwardią". A Drutozlotowy konkurs szydełkowy wygrała nastoletnia Ola. Trzeba było wykonać piernik „Katarzynka” (czyli prostokąt z falbankami) ze sznurka, na czas, bez wzoru (edit - wzór własny, z głowy, "jechany" na gorąco). Gratulacje! Nie pytajcie jak szybko to zrobiła, dziewczyny naprawdę śmigały tymi szydełkami.
Zakupy poczyniłam skromne, symboliczne i głównie na prezenty. Na stoiskach wypatrywałam bardziej inspiracji. No i miziałam włóczki!
Czasem rzecz nie wygląda ciekawie na zdjęciu, ale w rzeczywistości jest ujmująca, tak jak chusta z jednego motka Alpaca z ażurowymi pasami moheru Suri Alpaka (na stoisku Włóczki Warmii). W dotyku to już w ogóle och i ach, puch i marzenie.
Wzory Hani Maciejewskiej (do kupienia tu : https://www.dyedyedone.com/Wzory)
Szydełkowa, lekka bluzka z Silk Mohair Lace ze sklepu 7 oczek.
Czasem rzecz wygląda, a juści! Oczy aż wyszły na wierzch z zachwytu jak takimi niby pawimi oczkami sweter do mnie zamrugał. Ale gdy zdjęłam wieszak z drążka, ręka mi szybko w dół opadła, bo rzecz ma swój ciężar gatunkowy. Ileż tam włóczki szydełkiem przerobionej zostało?! Dobrze mieć świadomość tego ciężaru.
Sweterek"Perula" w dwóch odsłonach, projekt Agnieszki Reduch (https://www.ravelry.com/patterns/library/perula). Niestety, też swoje waży 😞
Z rzeczy „na ludziach” głównie za sukienkami się oglądałam. Nie jestem sukienkowa dziewczyna, ale ten upał! Po drugie - koleżanka takie marzenie ma, a ja miałam rozeznać temat. I tu zdjęć nie będzie, bo wszystko łapane w przelocie:
- "Slava" od nana.makes.it.all
- Świetna!
Sylwetkę do niej też trzeba mieć świetną. 😏
Z kwadratów domino od e-dziewiarki (transmisja nr 148, ok. 20-ta minuta filmu). Do każdej sylwetki! Kwadraty można sobie powiększać i w ten sposób rozszerzać sukienkę. (A żeby nie prześwitywała bielizna - spodenki sportowe można pod nią założyć 😉)
Mignęły mi chyba 2 realizacje wzoru Dagny Zielińskiej "My Peony Dress". Pomysłowy fason i fajnie się układa - niby gorsecik ściągaczowy na ramiączkach, a spódnica ściegiem gładkim. Jedna była niebieska, druga w czerwieni. Uśmiechnęłam się pod nosem - chyba tylko na zlocie dziewiarskim jest możliwe żeby spotkać osobę ubraną w podobny, ręczny wyrób. Moim zdaniem „w normalnym świecie” - na ulicy, w szkole, w tramwaju - szanse na to są bliskie zeru.
Wzór: https://by-katerina.com/sea-breeze-cover-up-free-crochet-pattern/
Przeżycie niesamowite, zazdroszczę, cudowny czas, wspaniali ludzie, coś wspaniałego, brak słów, pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wszystkie miłe słowa :) Może kiedyś też się wybierzesz? Pozdrawiam serdecznie :)))
UsuńIleż dziewiarskich wrażeń i inspiracji! Cenne doświadczenie, zwłaszcza te spotkania i rozmowy, napisałaś o tym tak, że prawie poczułam jakbym tam była, tyle że "prawie" robi pewną różnicę;-)
OdpowiedzUsuńTo "prawie" mi zupełnie wystarcza! Mam poczucie, że moje reporterskie starania nie poszły na marne ;) Buziaki :)))
UsuńDrutozlot, jak piszesz, dostarczył ci wielu pozytywnych wrażeń, poprzez spotkanie z ciekawymi ludźmi, spotkania z przyjaciółmi, wielość włóczek i projektów. Bardzo ciekawe modele i wzory nam pokazałaś - czułam się, jakbym tam była.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz Antonino :) Cieszę się, że choć w ten sposób mogłam Wam przekazać Drutozlotową atmosferę, wrażenia i ciekawostki :))) Pozdrawiam serdecznie!
UsuńReniu - ale miałaś fantastyczne przeżycie! Tyle włóczek, tyle wzorów, tyle pokrewnych dusz!
OdpowiedzUsuńByło przeżycie, zaiste :) Pozdrawiam serdecznie pokrewbna duszo :)))
UsuńPodziwiam! Tyle dobra i nie przepuścić całej kasy, to trzeba mieć stalowe nerwy i cerbera strzegącego finansów :-D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tyle frajdy miałaś :-)
Uściski!
Trudno było, ale dałam radę - wyobraziłam sobie, że jestem na wystawie w muzeum i tylko oglądać można ;-))) Pozdrawiam serdecznie!
UsuńNa takie imprezy i właściwie do pasmanterii mam na razie zakaz wstępu- po ostatnim remanencie w moim warsztaciku,mój M się załamał ;) ciekawe, jak dla mnie nigdy za dużo włóczki, ale kolejna szafkę musiałam dokupić:) fajnie sie oglądało i czytało :) pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że nigdy za dużo włóczki ;) A najchętniej trzymałabym ją wystawioną w witrynkach, w salonie, jak niektórzy prezentują kryształy ;)
Usuń